You are currently viewing OPOWIEŚĆ ROBERTA PENGA O NAUCE QIGONG OD DAOISTYCZNEGO MISTRZA XIAO YAO

OPOWIEŚĆ ROBERTA PENGA O NAUCE QIGONG OD DAOISTYCZNEGO MISTRZA XIAO YAO

Spis treści:

Przedstawienie, Jon Gabriel

1.     Robert Peng opowiada o swoim dzieciństwie i o tym jak spotkał swojego nauczyciela Qigong, daoistycznego mistrza Xiao Yao

2.     Trzy centra energii, dantian

3.     Dalszy trening i walka uliczna

4.     100-dniowe odosobnienie w ciemnościach

5.     Wyjście do świata, nauczanie w Chinach, Australii i w USA

6.     Sześć „Braków zmartwień” według Xiao Yao

7.     Sześć nieharmonijnych typów związanych z trzema dantienami

8.     Kanał centralny i siódmy typ

9.     Trzy skarby, feng shui i cztery „Koła energii”

10.  Legendarny mnich Xiao Yao

PRZEDSTAWIENIE, JON GABRIEL

Gdy miałem 23 lata, to zacząłem medytować. Zrobiłem to dlatego, że zobaczyłem zdjęcie starego chińskiego mistrza, który dotykał stosu cegieł. Jedynie cegła znajdująca się po środku stosu  została przełamana. On po prostu użył swojej niewidocznej, magicznej życiowej energii i zwyczajnie przełamał środkową cegłę.

Wtedy, w Nowym Jorku, na Brooklynie, miałem rozmowę z tym gościem [Hajam Sober], który uczył w brooklyńskim Yeshiva. On miał taką umiejętność, że mógł dotknąć czołem tego kamienia i kamień się rozkruszał. Wtedy pomyślałem, że też chcę być w stanie to zrobić.  🙂 

Chcę rozkruszać cegły przez ich dotykanie, taka była moja motywacja do rozpoczęcia medytacji. 🙂

Nigdy nie udało mi się przełamać cegły poprzez jej dotknięcie 🙂 Potrafię trochę rozgrzać kamień przez ściskanie go w dłoniach przez jakiś czas. To najbliższe założonego celu, co udało mi się osiągnąć przez 30 lat.

Gdy miałem 23 i pół roku przestałem pragnąć rozłupywania cegieł i na dobre wciągnąłem się w medytacje, co całkowicie odmieniło kurs mego życia, za co jestem wdzięczny. Odkryłem, że częścią medytacji jest nauka o tej sile życiowej, której jeszcze w pełni nie odkryliśmy, nie rozpoznaliśmy w naszej zachodniej kulturze. Carole mówiła o tym podczas robienia ‘tappingu’ (opukiwania). Mówiła o meridianach akupunkturowych i przepływającej w nich elektryczności.

To jest pewien rodzaj elektryczności, jak dotąd niezbyt dobrze zidentyfikowany. Podobnie jak nie mogliśmy rozpoznać fal radiowych do czasu jak mieliśmy możliwość zrobienia tego. Podobnie z promieniowaniem X lub gamma, to niewidoczna energia siły życiowej, która była rozpoznana w kulturach wschodnich tysiące lat temu. Została tam całkowicie zmapowana.  

Niektórzy ludzie rozwinęli swoje zdolności do tego stopnia, że mogą prowadzić i przewodzić te siły życiowe i mogą rzeczywiście napełniać nimi inne osoby, tak, że można to poczuć. Robią to w celach leczenia. Rafi, którego przedstawiałem wcześniej zapoznał mnie z jedną z najbardziej niesamowitych osób jakie spotkałem i w pewien sposób, prawdopodobnie z najbardziej niesamowitą osobą jaką spotkałem.

Mamy szczęście gościć go teraz z nami. Krótko go przedstawię. To osoba, która dorastała w Chinach. Gdy miał pięć lat spotkał swojego buddyjskiego nauczyciela, u którego uczył się przez dwie godziny codziennie od piątego roku życia. Uczył się praktyk, które pomagają używać umysłu i oddychania do poprawy krążenia i rozwijania energii siły życiowej, zarówno do celów zwiększania mocy oraz do uzdrawiania, rozwoju, wzrastania i stania się niezwykłym uzdrowicielem.     

Gdy miał 17 lat jego nauczyciel umieścił go w piwnicy klasztoru, gdzie spędził 100 dni na medytacji i poszczeniu. Był tam przez cały ten czas w ciemnościach. Wszystko to brzmi niesłychanie. Przez pewien czas dostawał trochę mleka, aż do momentu, gdy nie dostawał już ani wody, ani pożywienia. W pewnym momencie wszedł w taki stan medytacyjny, że jego oddech ustał całkowicie na osiem dni. Brzmi niesamowicie, prawda?

Wiem też, bo doświadczyłem tego, że jest to osoba, która może cię dotknąć i czujesz prąd elektryczny… Leżałem na krześle i on powiedział do mojej sześcioletniej córki: „Dotknij swego taty”. Ona mnie tutaj dotknęła, a on złapał jej drugą rękę i przeprowadził przez nią energie. Oboje zaczęliśmy się natychmiast trząść… Sięgnęła od razu do kieszeni i wyjęła dolara 🙂 [chcąc, by ją też tak nauczył]… Ponoć Robert wciąż ma tego dolara.

Widziałem jak robił to z wieloma innymi ludźmi. Uleczał ludzi z chorób, które wydawały się być nieuleczalne, takie jak rak, zespół chronicznego zmęczenia. Na przykład, wyleczył córkę byłego premiera Australii, Boba Hawka, właśnie z zespołu chronicznego zmęczenia.

Odtwórz wideo

W mojej opinii jest on prototypem ludzkiej ewolucji, pokazującym, co jest możliwe dla nas wszystkich. Jeśli tylko nauczymy się ewoluować do punktu, w którym będziemy mogli kierować energią naszej siły życiowej, krążyć nią i leczyć się samemu (ponieważ energia naszej siły życiowej to nasza witalność), a także uleczyć świat.

On jest w moim wieku, ale wygląda 20 lat młodziej i pewnie będzie żył przez następne sto lat ). Jest uroczą, najbardziej ugruntowaną, niesamowitą osobą, którą kocham i jestem wdzięczny, że jest tutaj z nami.

 

Proszę przywitajmy go… Robert Peng

1.     ROBERT PENG OPOWIADA O SWOIM DZIECIŃSTWIE I O TYM JAK SPOTKAŁ SWOJEGO NAUCZYCIELA QIGONG, MISTRZA XIAO YAO

Dziękuję… dziękuję bardzo. John jest moim bohaterem i zna już tę historię, więc nie chcę jej powtarzać, ale kiedy się spotkaliśmy, poczuliśmy, że nasze życiorysy są tak kompatybilne, że bardzo się polubiliśmy. To było ponad 10 lat temu, a teraz nasza przyjaźń po prostu wzrasta.

Mamy szczęście, że uczymy w tym samym tygodniu…. Dobrze jest Was spotkać… John już powiedział trochę o mnie…

Nazywam się Robert Peng… John, opowiadając o mnie, popełnił jeden błąd, który muszę skorygować. Gdy miałem 5 lat, to jeszcze nie spotkałem swojego mistrza. W tym wieku… jak John opowiedział… odkryłem w sobie pewien rodzaj daru i myślałem, że wszyscy tak mają… Polegał on na tym, że koncentrowałem się myślowo przez dwie lub trzy minuty i dotykałem palcem innego chłopca, towarzysza zabawy… i pojawiało się coś jakby szok elektryczny…. To było takie jednorazowe… wtedy inni koledzy wołali, „zrób mi tak też, mnie też”. Myślałem wtedy, że tak mają wszyscy, gdy się tylko skoncentrują…

W wieku ośmiu lat zachorowałem, bardzo zachorowałem, do tego stopnia, że czułem przeszywający ból podczas biegania, szczególnie, gdy zeskakiwałem z czegoś… Czasami było to tak silne, że mdlałem z bólu. Więc moja mama zaprowadziła mnie do lekarza, potem do następnego i następnego… i dolegliwość się tylko pogarszała. Na koniec jeden z lekarzy dał mojej mamie najlepsze zalecenie: „Pani syn musi pozostawać w domu i odpoczywać”. Musiałem więc porzucić szkołę. Byłem uradowany:…. „nie trzeba chodzić do szkoły, huraa” 

Jednak, okazało się to złym założeniem… Już po jednym dniu byłem znudzony o szpiku kości.

Normalnie, po szkole byliśmy razem ze wszystkimi dziećmi, razem bawiliśmy się. To było fajne. Jednak, w czasie szkoły i pracy, moi koledzy poszli o szkoły, dorośli poszli do pracy, najmłodsi zostali zaprowadzeni do przedszkola… a ja zostawałem w domu sam. To było strasznie nudne.

Więc, już na trzeci dzień zacząłem wymykać się z domu, by móc po-eksplorować co jest na zewnątrz. Obserwowałem mrówki… naliczyłem więcej niż 20 ich różnych rodzajów. 🙂

Niektóre mnie gryzły… były żółte, czarne, czerwone,… duże, małe…. Łapałem te największe, brałem do buzi i wysysałem z nich kwasik….. Nudziło mi się, więc zapuszczałem się coraz dalej….

To nie było nawet tak daleko, bo jakieś 8 kilometrów od domu znalazłem hotel resortowy otoczony ceglanym murem… z czerwonymi cegłami…. Wiecie, Chińczycy lubią mieć mury… np. Wielki Mur. 🙂

W tym murze były wrota i starano się nie wpuszczać tam dzieci. Tam była taka recepcja dla VIP’ów. … a wcześniej były tam mieszkania inżynierów ze Związku Radzieckiego. …

Związek Radziecki przybył wcześniej do naszego miasteczka i pomógł wybudować nam fabrykę. Potem jak inżynierowie się wynieśli, to miejsce to służyło jako recepcja dla VIP’ów.

My nie byliśmy VIP’ami, więc nie mogliśmy tam wchodzić. Czasami, gdy organizowano tam jakieś uroczystości, przyjęcia, to mogliśmy wejść tam pod opieką dorosłych, a w innym czasie nie mieliśmy tam wstępu.

Ale byliśmy dziećmi… wiecie jak to jest… wspinaliśmy się na mur i wchodziliśmy tam… ale tylko na mały obszar tuż przy murze… bo dalej to już baliśmy się zapuszczać. Jednak, tego razu nie mogłem się powstrzymać…. Wspiąłem się na mur, zeskoczyłem…. to było bardzo bolesne… ale nie dbałem o to.

Było tam pięknie…. Wiecie inne miejsca, które znaliśmy były brudne i opuszczone….. Ale to miejsce było bujnym ogrodem, pełnym owoców… były tam trzewa owocowe, basen… a w rogu tego kampusu był inny ceglany budynek z wielkimi rurami, z kotłownią…. Byliście kiedyś w kotłowni? Były tam ogromne zbiorniki na wodę, pod którymi znajdował się piec. Wentylator nawiewał powietrze i parę do kuchni lub pokojów dla gości, tak aby była tam ciepła woda.

Więc wszedłem tam… byłem już kiedyś w pobliżu tego miejsca, ale nigdy w środku. W środku zobaczyłem mężczyznę w średnim wieku, który dokładał węgla do pieca. Pracował tam w obsłudze kotłowni. Później był moim mistrzem.

W tamtym czasie był jak pustelnik. Nikt nie wiedział, że był wysokiej klasy mistrzem sztuk walk. Był wysokiego poziomu ‘walczącym mnichem’.

Jednak, wczesny 1972 rok był w Chinach szczytem Rewolucji Kulturalnej…. Słyszeliście kiedyś, że nazywaliśmy ją ‘10-cioletnią katastrofą’. Od 1966 do 1976 zniszczyła tak wiele rzeczy, szczególnie tych związanych z kulturą. Wiele religii było zabronionych, tradycyjna medytacja była zabroniona… nie mogliśmy nawet zapalić kadziła. Mogliśmy zapalać tylko takie, które oni nazywali higienicznymi kadzidłami. Ale jeśli zapaliłbyś kadzidło do medytacji, to mógłbyś znaleźć się w dużych kłopotach. Taka była sytuacja.

On dorastał w klasztorze. W tamtym czasie wsie przejmowały klasztory, a oni byli wypędzani. Niektórzy mnisi mieli krewnych, więc mogli do nich wrócić i mieć dom, ale on nie miała domu. Wędrował więc wzdłuż rzeki i znalazł pracę w moim rodzinnym mieście, przy obsłudze kotłowni. To bardzo nisko płatna, ciężka praca. Nie miał domu. Jego domem był kąt w piwnicy odgrodzony siatką na moskity, to wszystko. 

Miał więc milion powodów, aby być urażonym i złym, ale nigdy nie widziałem by był na coś zły. Zawsze był uśmiechnięty. Ludzie mieli go za poczciwego pana Tana. Nie wiedzieli, że był legendarnym uzdrowicielem, szczytowym mistrzem sztuk walk.  

Była taka historia z dzikim bykiem, który kogoś zranił. Pan Tan podszedł do byka i klepną go otwartą dłonią, tylko go zmrażając, paraliżując na chwilę. Zrobił tak, bo nie chciał go zabijać, chciał go uratować. Tak więc, wszystko to idzie ręka w rękę… uzdrawianie i sztuka walki.

Tak więc, spotkaliśmy się, porozmawialiśmy. On wiedział, że chłopcy lubią ogień, zapytał: „przyglądasz się ogniu?”.

Odpowiedziałem z entuzjazmem: „Taak, tak”

Mr Tan: „Dobrze, to patrz na ogień, tylko się nie poparz…. Dlaczego nie jesteś w szkole?”

RP: „Bo jestem chory”

Wtedy on mnie przeskanował. Później dowiedziałem się, że skanując mnie tak, robił dla mnie uzdrawianie. Wtedy mi, o tym nie powiedział. Po prostu przyglądał mi się przez dobrych kilka minut, co tak naprawdę uzdrowiło mnie. Za niedługo, mama widząc mnie jak skacze, itp. … zapytała: „nie boli cię?”. Wtedy się zreflektowałem, że bólu już nie ma i że jestem już wyleczony. 

Na zakończenie naszego pierwszego spotkania powiedział: „Możesz tu przychodzić, gdy będziesz chciał”.

Odwiedzałem go każdego dnia, bo nie musiałem chodzić do szkoły. Coraz bardziej się poznawaliśmy, to mogłem sobie zażartować: „Gdy mówiłeś, że mogę tu przychodzić każdego dnia, to tak naprawdę nie chciałeś tego, prawda? Po prostu, powiedziałeś tak z grzeczności. Nie wiedziałeś, że ja faktycznie będę tu każdego dnia :)

Tak żeby skrócić całą tą historię, pomiędzy 1972 a 1978 byliśmy razem prawie każdego dnia. Był dla mnie jak ojciec ponieważ z nim spędzałem najwięcej czasu. Pewnego dnia, ot tak zapytał: „ Czy lubisz wushu?”. To chiński sposób określania sztuk walki.

RP: „Tak, ale nie mam się od kogo uczyć”

Mr Tan: „To ja cię będę uczył” – odparł. W tamtym czasie jeszcze nie wiedziałem kim on tak naprawdę jest.

RP: „Ty?.. możesz mnie uczyć?” – zdziwiłem się. On nie wyglądał zbyt muskularnie, nie wyglądał na kogoś zajmującego się sztukami walki. Wyglądał… o tak jak ja… nawet do tego stopnia, że można by powiedzieć, że dość słabowicie. Gdyby szedł obok dwóch innych osób ulicą, to można by wskazać, że to on jest ofiarą.… Co było by bardzie nieprawdziwe.

Więc zaczął mnie uczyć… bardzo wyczerpujących praktyk. Pierwszym ćwiczeniem, które mi powiedział, nauczył mnie była postawa jeźdźca.

Tak jak teraz pokazuje, to jest to wysoka postawa jeźdźca. Niska pozycja wygląda w ten sposób…. Uginasz nogi tak jakbyś siedział na krześle… ręce układają się w różne mudry.

Na początku powiedział mi bym stał tak 10 minut… ale już po dwóch minutach miałem dość. Zacząłem się trząść, ogromnie pocić… po 10 minutach przewracałem się. Powiedział ćwicz tak każdego dnia i po trochę dodawaj coraz więcej czasu.

Na początku się tego bałem, bo powiedział, że potrzebuję dwóch rzeczy. Dyscypliny oraz utrzymywania w tajemnicy, ponieważ w tamtym czasie nie można było ćwiczyć takich tradycyjnych rzeczy.  Tak więc, utrzymywałem to w tajemnicy. Przez pierwszy miesiąc, to nawet nie mówiłem moim rodzicom.

Ćwicząc ciągle tę postawę jeźdźca myślałem, że mój mistrz mnie jakoś oszukuje, że tracę czas a ja przecież nic nie czuję…. Aż pewnego razu, zabierałem się za ćwiczenie, z taką niechęcią, spodziewałem się trudnego treningu, ale po kilku minutach, może trzech, czterech minutach wpadłem w trans. Gdy powróciłem z tego transu, mój mistrz był bardzo zadowolony, że zdołałem przekroczyć kryzys. Okazało się, że minęły 4 godziny.

 

Po tym doświadczeniu patrzyłem na ćwiczenie postawy jeźdźca, jak na coś przyjemnego. To czuć tak jakbyś rzeczywiście siedział na krześle… czas mija bardzo szybko… a jednocześnie twój bazowy dantian staje się niesamowicie mocny. To dlatego, że pozycja jeźdźca umacnia twoją witalną Qi. 

2. TRZY CENTRA ENERGII, DANTIAN

Mamy trzy centra energetyczne, które nazywamy ‘dantian’, co oznacza ‘pole eliksiru’.

Górny dantian:

Górny dantian jest siedzibą Qi mądrości. Jeśli ta Qi jest mocna i zdrowa, to czujesz się prowadzony, mądry, trochę tak jakbyś miał w głowie GPS.

Jeżeli w życiu masz przewodnictwo, które Cię gdzieś prowadzi, to tą ‘magiczną ręką’ jest Qi mądrości. Daje ci dobrą intuicje i podejmujesz dobre, korzystne decyzje. Masz piękny umysł i inteligencje. 

Środkowy dantian:

Kolejne centrum energii jest wokoło serca. Jeszcze odnośnie wcześniejszego, to jest wewnątrz głowy. Wiecie, często mówimy ‘trzecie oko’, jednak tak jak ja to rozumiem, to ‘trzecie oko’ powinno być nazywane ‘pierwszym okiem’. Dlaczego? Bo wszystkie te fizyczne oczy, uszy, nos, usta, skóra, to są rozszerzenia ‘trzeciego oka’, nakierowane na danie ci zmysłowej możliwości zbierania informacji, którymi potem zajmuje się ‘trzecie oko’. To nie organ a kompleksowe centrum energii.

Drugie centrum zbiera energie związaną z kochającą Qi. Czujesz, że kochasz i czujesz się kochany. Te dwa sposoby, bo kochanie i czucie się kochanym powinno iść razem. Jeżeli są rozdzielone… np. słyszysz, że ktoś się żali, np. matka mówi: „poświęciłam tak dużo, a ty nie jesteś wdzięczny”… to te słowa nie pochodzą z Qi serca. Wymagają trochę kultywacji Qi w sercu, środkowym dantian.

Ta Qi serca wyraża się poprzez ręce. Widzisz swoich kochanych przyjaciół, to ich obejmujesz, przytulasz, serce do serca. Nie obejmujesz ich nogami. Obejmujesz rękoma, które są przedłużeniem miłości.   

Dolny dantian:

Nogi są przedłużeniem innej Qi, nazywanej, witalną Qi. Seksualna siła, rodząca siła, Qi witalności mieszczą się w dolnej części torsu, trochę poniżej pępka. Dzięki tej sile jesteś aktywny, energiczny. Dzieci nie czują się zmęczone. Jak tylko są zmęczone, trochę się prześpią i znów biegają.

Jednak, jeśli ta dolna Qi jest mniej mocna, to ciągle czujesz się zmęczony. Gdy chcesz iść spać, to nie możesz, a gdy trzeba być aktywnym, to jesteś senny. To dlatego, że ta witalna Qi nie wspiera cię wystarczająco. Czujesz, że masz słabe nogi, słaniasz się na nogach.

 

Wszystkie te trzy dantiany pracują razem, aby czynić cię piękną, dobrą istotą. Centralny meridian utrzymuje je razem. To wymaga kultywacji energii. 

3. DALSZY TRENING I WALKA ULICZNA

Po kilku miesiącach treningu postawy jeźdźca on nauczył mnie wielu różnych technik. Nie mieliśmy miecza, nie było wolno mieć nam mieczy, to nauczył mnie jak posługiwać się kijem od miotły jak bronią. Pokazał mi także jak używać lin.

Jego wewnętrzna siła jest tak mocna, że może wziąć wiotką linę, a następnie projektuje w nią energie i gdy to robi, to lina ta jakby się nadmuchiwała od środka i prostowała jak kij. Wtedy może tym pchnąć jak włócznią. Może przebić arbuza.. miękką liną z wprojektowaną wewnątrz Qi.

Miałem więc takie szczęście, że mogłem się od niego uczyć, bo po jakimś czasie wplątałem się w wielką walkę uliczną. Jeden z moich najlepszych przyjaciół był gnębiony przez innych. To długa historia. Skracając… uderzyłem napastnika i wtedy…. Wiecie ja nie jestem typem osoby, która się bije z innymi… ale wtedy pobiłem trzy osoby, które były ode mnie znacznie większe.

Poczucie triumfu ze zwycięstwa trwało trzy sekundy. Zaraz potem napadł mnie strach, bo myślałem, że zabiłem jednego z nich. Oczywiście, nic takiego się nie stało, on miał połamane żebra. Jego matka przyszła do mojego domu z krzykiem i poproszono mnie bym poszedł do szpitala i go zobaczył, przyniósł mu jakiś prezent.

W momencie jak tylko go zobaczyłem… to to współczucie zaczęło ze mnie wychodzić, coś mnie olśniło i przemieniło… ponieważ w momencie, gdy walczyliśmy… on był chuliganem o bardzo złej reputacji… i wtedy naprawdę chciałem go zabić, bardzo okrutnie go uderzyłem…. Ale jak tylko go ujrzałem leżącego w szpitalnym łóżku… Jak od mnie tylko zobaczył, to spiął się, bo wciąż się mnie bał.. Ale wtedy pomyślałem sobie: „o mój boże, przecież to tylko chłopak taki jak ja, trochę większy ode mnie, ale po prostu chłopak”.  

Dlaczego wcześniej wydawał mi się potworem?… Zdałem sobie sprawę, że to było we mnie. To emocje napompowały moje widzenie go jako potwora, którego chce się zniszczyć, ale to nie potwór, a tylko inna zwykła istota ludzka.

Oczywiście o tej bójce usłyszał  mój mistrz… Nigdy wcześniej go nie widziałem w złości… ale wtedy był na mnie zły. Zadał mi kare, która polegała na tym, że musiałem przechodzić na kolanach pod deską do prania przez 2 godziny. Ból z ćwiczenia mi nie przeszkadzał, ale… czułem się bardzo… nie mogłem znieść, że zawiodłem swego mistrza… Byłem tak wdzięczny za to, co mi ofiarowywał. 

Myślę, że on to zauważył… on ciągle płynął w harmonii z biegiem zmieniającej się sytuacji. Zdał sobie sprawę z moich myśli i odczuć, uznał, że już czas i porozmawiał ze mną. Powiedział, że: „Trenowałem Cię w tej wewnętrznej sile sztuki walki przez te ostatnie kilka lat. Możesz przemienić tę energie, siłę, tak by stała się leczącą siłą. Musisz się nauczyć paru technik uzdrawiania.”

W tam czasie był dość demokratyczny, powiedział: „Dam ci kilka dni na zastanowienie się, porozmawianie z rodzicami. Jeśli będziesz chciał uczyć się sztuk walk, to dam Ci więcej form. Możliwe, że pójdziesz do szkoły sztuk walk, będziesz brał udział w zawodach.”. Najlepszym tego przykładem jest historia Jet Li. Wygrał kilka zawodów a teraz jest super-gwiazdą.

Druga droga – jak powiedział mój nauczyciel – jest bardziej hermetyczna, bardziej cicha, ale też bardziej wymagająca. Tą drogą jest leczenie. „Mogę cię uczyć którejś z nich. Zdecyduj, masz dwa dni”.

Odpowiedziałem, że nie chcę zastanawiać się przez dwa dni, wolę zdecydować teraz. Przecież nie lubię walczyć, szczególnie nie lubię walk ulicznych. Po tym jak tak powiedziałem, to wiem… zauważyłem po nim… wyglądał jakby poczuł ulgę. On chciał bym poszedł tą właśnie drogą, drogą leczenia.

Po tym spotkaniu, przestał mnie uczyć form sztuk walki. Prowadził mnie poprzez naukę: punktów uciskowych, prowadzenia Qi, „palców mieczy”, „uzdrawiającej dłoni” i tego typu rzeczy. Czasami przychodzili do niego przyjaciele po leczenie, to prosił mnie bym mu asystował.

4. 100-DNIOWE ODOSOBNIENIE W CIEMNOŚCIACH

Dwa lata później, w 1978, gdy skończyła się ‘rewolucja kulturalna’, to został zawołany do powrotu do swego klasztoru. Do odbudowy klasztoru. Wtedy odwiedzałem go dwa razy w roku. To było bardzo daleko. Trzeba było jechać 8 godzin pociągiem – może nie dzisiaj, wtedy, bo to były lokalne pociągi. Potem 2 godziny autobusem, a następnie 5 godzin wspinania się na górę, gdzie znajdował się klasztor.      

Gdy skończyłem naukę w szkole średniej, to miałem długą przerwę. Wtedy udałem się do klasztoru, o czym wspominał Jon i wziąłem udział w specjalnym odosobnieniu, które trwało 100 dni. Odbywało się ono w piwnicy klasztoru i przez ten czas nic nie jadłem. Było ono bez jedzenia i w ciemności.

Jedyne światło jakie widziałem to światło z małego zapalonego kadziła, które trzymał w ręku, gdy mnie odwiedzał. Odwiedzał mnie każdego dnia i prowadził przez różne rodzaje medytacji, inkantacji, ćwiczeń. To trwało około 2, 3 godziny każdego dnia. Potem on znikał i znów nastawała całkowita ciemność.

Przez pierwsze około 20 dni dostawałem na początku 3 czarki soku na dzień, potem już tylko czystą wodę. Pod koniec znów dostawałem trochę soku, a potem trochę mleka ryżowego, tak aby powoli wrócić do normalnego odżywiania.

Niesamowitą rzeczą jest to, że te 100 dni.. okazało się doświadczeniem życia… a dokładniej doświadczeniem kilku żyć. Wszystko, co doświadczasz w życiu kieruje się ku ekstremum. Chcesz doświadczyć czegoś do maksimum. Doświadczamy radości, doświadczamy bólu, zimna, swędzenia. Emocjonalnie, mamy złość, lęk, samotność, itp. Podczas tego odosobnienia doświadczyłem tego wszystkiego do maksimum, jedno po drugim. Możliwe, że setki razy mocniej niż w normalnym życiu.

Fizycznie najtrudniejszą rzeczą było swędzenie. Czujesz się jakby gryzło cię miliony mrówek. Nie tylko w skórę, ale też wewnątrz nosa… ale jak tylko trochę potrząsałem swym ciałem, to to uczucie znikało. Mówimy, że to ‘zły umysł’. Zły umysł pogrywa sobie z tobą.

Jak oczyścić ten umysł? Poddać się temu: „niech umrę od tego i pójdę do samego piekła”. Gdy się poddasz, to po chwili to zaczyna się wyciszać. Potem po długim czasie powoli pojawia się błogość, radość. Czujesz jakby każda malutka dziurka w porach twego ciała wypełniała się samą ekstazą. Wtedy, gdy to czujesz, to nie chcesz powracać. 

W Chinach, wzdłuż rzeki Jangcy jest dość dużo jaskiń. Wielu adeptów praktyk energetycznych, medytujących, gdy chcą doświadczyć tego rodzaju oświecenia, to udają się tam i medytują. Większość z nich już nie wraca. To dlatego, że czują się tam tak dobrze. Tylko niektórzy wracają.

W każdym razie, doświadczasz wszystkich tych rodzajów doświadczeń, jednego po drugim, aż ich całkowicie nie oczyścisz. Wtedy już nigdy nie kłopoczą cię, odchodzą. Przychodzą kolejne, aż do czasu jak wszystko to się wyczerpie. Wtedy czujesz się niesamowicie spokojnie.

Mój oddech stał się bardzo wolny. Normalnie [podczas uspokojonej medytacji] oddychamy jakieś 3,4 lub 6 razy na minutę. A co powiecie na 1 lub 2 razy na godzinę? W pewnym momencie całkiem przestajesz oddychać. Wtedy ważne jest, abyś miał mistrza, kogoś, kto zajmie się Tobą. Kto zadba, by zrównoważenie energii podtrzymało cię przy życiu.

My nazywamy ten stan „małą śmiercią, a wielkim życiem”. Jeżeli nie będzie przy Tobie kogoś, kto się Tobą zajmie, to ta „mała śmierć” stanie się dużą śmiercią. Wielu praktykującym to się przytrafiło, ale oni już o to nie dbają. Ponieważ już wyszli poza koncepcje życie i śmierci.

Tak więc, mój mistrz przez te osiem dni był przy mnie, by mieć pewność, że wszystko ze mną w porządku. Po tym czasie, swoją huczącą energie odczuwałem jako niesamowicie namacalną, silną, a zarazem zrównoważoną. Mogłem dotknąć palcami czoła i i czułem huczące porażenie jakby prądem. Mogłem dotykać innych, jak doświadczył i opowiadał John… mogłem dotykać gdziekolwiek i pozwalać energii wniknąć i płynąć wzdłuż meridianów w celu wyleczenia.

Oczywiście, mój mistrz powiedział: „Jesteś wciąż młody, jesteś jeszcze nastolatkiem. Poczekaj następne 10 lat, zanim zaczniesz stosować to w praktyce.”. Faktycznie, zaczekałem do wieku 28 lat, zanim zacząłem robić to publicznie.

Kolejna rzecz, to czułem się niesamowicie silny. Czułem się silny jak tygrys. Mogłem biegać po swoim małym pokoju medytacyjnym wręcz po ścianach, jak robią to ci, co jeżdżą na deskorolkach [po „basenie, misce” (skateboard bowl)]. Równocześnie czułem się jak piórko, czułem, że jestem bardzo lekki.

Wszystko to są niesamowite doświadczenia, które odmieniły moje życie i dały mi szansę wyjścia o świata. 

w domu premiera Australii, Boba Hawke (1929-2019)

5. WYJŚCIE DO ŚWIATA

On miał wizje [zdolność czucia wybiegającego w przyszłość, prospektywne widzenie rzeczy]. Gdy byłem w szkole średniej, to powiedział: „Wszyscy moi uczniowie – on nie miał wielu uczniów, coś koło 17, może osiemnastu – wszyscy moi uczniowie są góralami lub farmerami. Nie są zbyt dobrze wykształceni…”. Byłem jego ostatnim uczniem, jedynym chłopakiem z miasta, który miał bardziej regularne wykształcenie.

Powiedział: „Nie dbam o to, co rozważysz, wybierzesz, ale ważne byś poszedł na uniwersytet”. W tamtym czasie, dostanie się na uniwersytet wiązało się z ogromną rywalizacją. Tylko jeden na 1000 mógł pójść się kształcić na uniwersytecie.

Odpowiedziałem: „Dobrze, tak zrobię”, więc ciężko studiowałem.. a wiecie, co wybrałem? Angielski.

Im bardziej się uczyłem, tym bardziej zakochiwałem się w angielskim. Mój nauczyciel ze szkoły średniej, był tak wspaniałym nauczycielem… Wiecie, lekcja ma 45 minut i wielu nauczyciel wykładało materiał przez całe te 45 minut…. A on potrafił przerobić cały wymagany materiał w 20 minut, i wszyscy dobrze się tego uczyli. Przez kolejne 25 minut do końca lekcji on opowiadał nam historie. Brał książkę i czytał ją po angielsku na głos. Potem tłumaczył ją na chiński w piękny sposób. Te historie były uproszczoną wersją klasycznych powieści, takich jak: „Książe i żebrak” [Marka Twaina], „Trzech panów w łódce” [Jerome Klapka Jerome], Hamleta.

Tak więc, siedziałem tam, patrząc na książki, o których opowiadał i marzyłem, że pewnego dnia będę potrafił je samemu przeczytać. To były jednak uproszczone wersje ograniczone zasobem słownictwa do 2000 słów. Po trzech latach mogłem je przeczytać, z czego byłem bardzo dumny. Wtedy jeszcze nie byłem na uniwersytecie, ale byłem nimi tak zainspirowany, że zapragnąłem studiować na uniwersytecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za 10 lat, to mi bardzo pomoże. Pomyślcie, że teraz bym mówił do Was po chińsku 😊… Nie było by mnie tutaj.

Jestem przekonany, że on to przewidywał dla mnie. Uważał, że będę kimś w rodzaju „misjonarza” [Qigongu]. Wtedy, gdy mi to wskazywał, to byłem taką wizją onieśmielony. Nie podobała mi się. Teraz mogę powiedzieć o sobie z dumą, że jestem „misjonarzem”.

Poszedłem na uniwersytet, uczyłem się tam po angielsku przez 6 lat. Oczywiście równolegle uczyłem swoich studentów Qigongu. Potem Qigong stał się tak popularny, że musiałem zostawić swoją prace na uniwersytecie i udać się o innej prowincji. W ciągu 5 lat uczyłem łącznie 150 tysięcy studentów. W Chinach, to nic takiego mieć tak dużą liczbę ) . Rynek jest totalnie inny.

Tutaj trzeba się przygotowywać organizacyjnie na rok wcześniej… John, będziemy znów uczyć wspólnie w następnym roku, prawda? Przygotowujemy to już od dwóch, prawda?

W Chinach to wygląda tak, idziesz o związków zawodowych, np. w jakiejś fabryce. W mojej fabryce było 20 tysięcy pracowników. Oni wszyscy mają rodziny, to łącznie daje 100 tysięcy ludzi z danej fabryce. Takie związki są bardzo silne i mają pieniądze. Więc nie musimy nigdzie chodzić, wystarczy pójść do szefa związku zawodowego i pokazać mu coś. Wtedy jest przekonany i mówi: „więc chcesz uczyć naszą załogę? Hmm.. okej”. Mamy do dyspozycji cały stadion, 2000 ludzi. Przy wejściu jest wielki slogan: ‘Witamy mistrza Penga’. Tak więc, mieć 2 lub 3 tysiące ludzi na warsztacie, to łatwe.  

Płacą bezpośrednio za każdego lub za 80%, to nie są duże pieniądze, ale chodzi o sposób jak to się promuje.

Inna rzecz, to think tank… [komitet doradczy] chińskiego rządu tej prowincji, Chiński Instytut Reform i Rozwoju Henan (Chinese Henan Institute of Reform and Development). To jest komitet doradczy rządu. Oni zapraszają różnego rodzaju uczonych, rządowych oficjeli i organizują konferencje. Tworzą memorandum z sugestiami dla rządu.

Byłem poproszony o zrobienie tam demonstracji, a potem oni zasiedli w pokoju dla VIP’ów, gdzie mogłem zrobić dla nich leczenie. Było tam wielu ludzi, takich jak, premier Australii i inni. Spotkaliśmy się i oni byli bardzo zadziwieni i zadowoleni tą pracą. Na przykład Bob Hawk (premier Australii) powiedział: „Powinieneś przyjechać do Australii”.

Odpowiedziałem, że możemy spróbować, udałem się do Australii i zaczęliśmy tam uczyć.

Wiąże się z tym ciekawa historia. Jego córka cierpiała na zespół chronicznego zmęczenia i wyleczyliśmy ją. Stała się bardzo podekscytowana organizacją tego wszystkiego. Pamiętam pierwszy zorganizowany tam warsztat. Była bardzo uradowana i mówi: „Ale fajnie, mamy mnóstwo ludzi”.

Zapytałem: „Ilu?”

Z ekscytacją odpowiedziała: „czterdziestu”. 🙂

Odparłem: „łał” :)

Wiecie, w Chinach liczba 300 jest nie do zaakceptowania

To było jednak dobre doświadczenie, bez względu na liczbę. Teraz wiem, że jak jest 70 osób i organizatorzy mówią „łał, tak dużo osób”, to ja też mówię „łał, tak dużo”.

Po prostu w inny sposób rzeczy się mają. W Chinach ludzie lubią być w społecznościach. Jeżeli pojedziecie do Chin, to poza „Zakazanym Miastem” i innymi atrakcjami turystycznymi udajcie się do jakiegoś parku. Będziecie mogli poobserwować jak wiele różnych aktywności się tam dzieje. W Chinach nie mamy zbyt wiele miejsc publicznych. Gdyby znalazł się tam taki obszar, wielkości tej Sali, to byłby w wielokrotnym użytku od 5’tej rano, jak tylko zaczyna świtać, aż do późnego wieczoru, gdy jest już zupełnie ciemno. Byłoby tam mnóstwo różnych grup ludzi, ćwiczyli by akrobacje, qigong, tai chi, śpiewaliby, itp. Jest tam cały przekrój kulturowy

Wiem, że czas pogania…

Tak więc, byłem tam.

W 2000 przybyła pacjentka z Nowego Yorku. Po leczeniu zaproponowała mi przyjazd do Nowego Yorku. Odpowiedziałem, że z chęcią odwiedzę, więc ona zorganizowała to. Jej mąż był wysokiej klasy chirurgiem plastycznym. Nie wiem czy pamiętacie, jakieś 20 lat temu była słynna sprawa dziewczyny zgwałconej w parku centralnym, której twarz została pocięta. Więc mąż mojej pacjentki był tym lekarzem, który naprawił jej twarz. Po jakimś czasie ona zaprosiła mnie znowu. Nie planowałem przyjazdu, ale po pobycie w Nowym Jorku czułem jakby to miasto, Ameryka była centrum świata. Więc przeniosłem się tam z Australii, spotkałem Johna i zacząłem uczyć w Ameryce i oto jestem.

6. SZEŚĆ „BRAKÓW ZMARTWIEŃ” WEDŁUG MISTRZA XIAO YAO

Praktyka Qigong… Qi to energia, esencjonalna energia. Gong to kung fu, w znaczeniu czegoś, w co angażujesz się przez długi czas, to nazywane jest kung fu. Więc, Qigong to ćwiczenia kultywacji Qi poprzez wizualizacje, poprzez inkantacje (mantry), poprzez twą siłę umysłu.

[Dalej z innego materiału Roberta Penga:]

To nauka kultywowania siły życiowej (Qi) poprzez określone praktyki, jak również sztuka stosowania tej energii w służbie Tao (Dao), czyli dla większego dobra. Mój mistrz wyjaśnił korzyści płynące z Qigong poprzez „sześć braków zmartwień”, czyli sześć aspektów twojego życia, o które nie musisz się martwić, gdy regularnie praktykujesz Qigong. Twoja Qi płynie wtedy gładko.

 

Brak obaw o jedzenie

Twoje trawienie i apetyt są tak przekształcone i subtelne, że nawet najprostsze jedzenie smakuje pysznie. Czasami samo oddychanie, wdech i wydech sprawia, że czujesz się jak na uczcie.

Brak obaw o spanie

Śpisz jak dziecko oraz budzisz się szczęśliwy i wypoczęty.

Brak obaw o toaletę

Nie doświadczasz problemów trawiennych, takich jak biegunka czy zaparcia.

Brak obaw o energię

Masz wystarczająco dużo witalności, aby poradzić sobie z każdą sytuacją, która się w życiu pojawi.

Brak obaw o seks

Twoja siła seksualna jest mocna i długotrwała; energia seksualna poprawia twoją długowieczność i jakość życia.

Brak obaw o emocje

Jesteś spokojny, Twoje emocje są zrównoważone i rzadko chorujesz (fizycznie lub emocjonalnie).

 

Mój nauczyciel Xiao Yao powiedział kiedyś:

„Kiedy twoja Qi płynie gładko, to żyjesz jak shenxian”, czyli jak nieśmiertelny w krainie czarów.

 

7. SZEŚĆ NIEHARMONIJNYCH TYPÓW ZWIĄZANYCH Z TRZEMA DANTIENAMI

Jeżeli regularnie, najlepiej choć trochę codziennie praktykujesz Qigong, to dużo łatwiej jest Ci być szczęśliwą osobą. Wiadomo, że mamy dobre i złe dni, jeśli jednak ćwiczysz codziennie, to każdy dzień wewnętrznie może być dobrym dniem, bez względu, co się wydarza na zewnątrz.

Może ktoś powiedzieć: „To bardzo duża obietnica. Czy to w ogóle możliwe? Jak to osiągnąć?”

Jednym ze sposobów jest dobre wyregulowanie energii.

Teraz chciałbym opowiedzieć trochę o centrach energii. Ponieważ, gdy Qi jest silna, to te różne centra lepiej nam służą.

Górny dantian

Na ekranie widzicie centrum energii wewnątrz głowy. Jeżeli energia w tym centrum jest silna i zdrowa, to czujesz się dobrze prowadzonym, jak gdybyś miał w umyśle coś w rodzaju wewnętrznego GPS. Wtedy, w swym życiu wiesz w jakim kierunku pójść, aby było to korzystne, pomyślne. Czujesz, że coś w rodzaju „magicznej ręki” prowadzi Cię tak, że dokonujesz dobrych wyborów, postępujesz właściwie.

Jeżeli energia tutaj jest słaba, to ten GPS źle działa. Na przykład chcesz czegoś, niech będzie dostać się do Gdańska, a lądujesz w Pcimiu Dolnym, co wcale może nie musi być czymś złym.

Esencje energii wewnątrz głowy, która przejawia się jako energia mądrości nazywamy ‘górnym dantian’. ‘Dan’ znaczy eliksir, a ‘tian’, pole, czyli mamy razem pole energii.

Innymi słowy, jeżeli górny dantian jest silny, to jesteś mądry i masz intuicje, pewnego rodzaju klarowne widzenie, podejmujesz korzystne decyzje. W innym przypadku, gdy to centrum jest zblokowane i ubogie, to czujesz się zagubiony, zmieszany, zdezorientowany. Zawsze robisz coś w niedobry sposób lub nie w porę.  

Stan umysłu (uproszczona charakterystyka) w zależności od funkcjonowania i stanu górnego dantian

Środkowy dantian

Drugie centrum znajduje się wewnątrz naszej klatki piersiowej. Gdy ta energia jest silna i zdrowa, to jesteś szczęśliwy. Jesteś osobą pełną współczucia, jakbyś miał wewnątrz serce Buddy. Kochasz i czujesz się kochany.

Jeżeli to centrum jest słabe, to kochające serce (serce Buddy) staje się bardzo kruche. Staje się jakby sercem ze szkła, które bardzo łatwo potłuc, złamać. Lub jest bardzo zapiekliwe, zakleszczone, zawistne, uparte. Wtedy jest jakby sercem z kamienia. Jesteś okrutny, zaczynając, że jesteś okrutny dla siebie. Jesteś okrutnym dla innych, bardzo zimnym w obyciu. Tylu ludzi jest tak zimnym.

 

Esencja tego jest nazywana środkowym dantian. Więc, jeśli środkowy dantian jest zdrowy i silny, to jesteś kimś kochającym i współczującym. Ktoś może powiedzieć: „Tak cię kocham, a nie dostaje w zamian żadnej miłości”. Wtedy nie jest to tak naprawdę czysta miłość, zbyt prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość, gdy ją dajesz, to od razu do Ciebie wraca. Nie stawiasz żadnych warunków podczas wysyłania miłości. Energia wspiera Cię tak, że czujesz, że kochasz i czujesz się kochany. Taki jest środkowy dantian.        

Stan emocjonalny (uproszczona charakterystyka) w zależności od funkcjonowania i stanu środkowego dantian

Dolny dantian

Kolejne centrum energii znajduje się w dolnej części tułowia. To centrum witalności. Jeżeli jest tam silna i zdrowa energia, to nie chcesz się zatrzymywać, spowalniać. Jesteś jak soczysty owoc. Wszyscy wiecie, że mali chłopcy, czy dziewczynki, gdy mają trzy lub pięć lat, to mają piękną, witalną Qi. W ogóle się nie męczą. To znaczy męczą się, ale wtedy zamykają oczy, odeśpią i bardzo szybko znów mają mnóstwo energii.

Jeżeli witalność staje się słabsza, co zasadniczo wiąże się z energią nerek, to nawet jak masz dużo czasu, to wolisz leżeć w łóżku. Nie śpisz, po prostu leżysz z otwartymi oczami. Jest tak, bo nie wiesz jak wyregulować swą energie. Nawet najprostsze czynności zdają się być ogromem pracy. To trochę tak jakbyś popychał auto, którego koła są jak flaki, bez powietrza.

Esencja energii tego centrum nazywana jest dolnym dantian. Gdy dolny dantian jest mocny i zdrowy, to jesteś zorientowany na działanie, dynamiczny. Jesteś seksi, promieniejesz, masz dobre zdrowie, dobrą figurę. Jesteś bardzo charyzmatyczny.

Gdy zaś to centrum jest słabe, to jesteś niezdolnym do działania, bezsilnym, impotentny. Tu nie chodzi tylko o seksualną impotencje, a o to, że cokolwiek chciałbyś zrobić, to bardzo trudno to zrobić. Trudno przez to przejść. Trudno zdać sobie sprawę co się tak właściwie dzieje.

Stan ciała (uproszczona charakterystyka) w zależności od funkcjonowania i stanu dolnego dantian

Tak więc, to są te trzy centra energetyczne, które nazywamy górnym, środkowym i dolnym dantian. Czasami te rzeczy nie są dobrze zbalansowane. Na przykład. Powiedzmy, że masz pewnych sąsiadów, którzy mają piękne, kochające, dobre, serdeczne serce. Lubią pomagać innym, ale jeśli ich górny dantian nie jest zbyt mocny lub zdrowy, to mogą zapukać do twoich drzwi o północy. Obudzą cię z głębokiego snu i zaczną z wielką ekscytacją i zaangażowaniem mówić ci jak poradzić sobie z bezsennością. Są nie w porę. Nie mają dobrego dostępu do dobrego kierowania swymi chęciami, życzeniami swego serca. Więc cierpią i sprawiają, że ludzie wokoło nich również cierpią. 

Spójrzmy na prostych sześć typów sytuacji. Może być ich więcej, ale spójrzmy na te sześć.

Pierwszy typ:

 

Górny dantien jest jasny, więc człowiek jest pełen intuicji, wizjonerski, wnikliwy. Środkowy dantian nie jest zbyt dobry, więc człowiek jest samotny, odrzucony, niespełniony. Więc to jest osoba mądra, ale nieszczęśliwa. Mam wielu pacjentów lub studentów, którzy są naprawdę bogaci, ale jednocześnie nie są szczęśliwi. Z energetycznego punktu widzenia dzieje się tak, gdyż środkowy dantian nie jest zbyt rozwinięty. Normalnie taka osoba ma tendencje do depresji. Niektórzy nawet mogą nie chcieć już dłużej żyć. 

Drugi typ:

 

Górny dantien nadal świeci, osoba jest intuicyjna, wizjonerska i wnikliwa, ale dolny dantian jest słaby. Taka osoba jest mądra, ale słaba, chorowita, niezbyt witalna. Typowy profesor, który większość czasu przesiaduje na krześle lub w fotelu. Ma mnóstwo pomysłów, ale trudno mu się poruszać i wdrażać te pomysły aktywnie w życie. 

Trzeci typ:

Środkowy dantien świeci, ale górny nie jest, aż tak rozwinięty, jak wcześniej opowiadałem. Ta osoba jest kochająca, ale bezmyślna. Taki sympatyczny, ale denerwujący sąsiad.

Czwarty typ:

 

Spójrzmy na typ cztery. Środkowy dantian rozświetlony, ale dolny słaby. To ktoś troskliwy, serdeczny, ale bez sił do działania. Mimo, że w środku ma dobre serdeczne nastawienie, to nie ma siły wdrożyć tego w życie. Wiele matek, które rozpieszczają swoje dzieci są w tym typie. Wkładają całe swoje serce, służąc swym dzieciom, aby dzieci miały dobrze i wygodnie. Ale co się potem dzieje, dzieci źle je traktują, wykorzystują. Wkładając całą swą miłość, nie dbają o swoje zdrowie i siły i drenują się z nich całkiem. W ten sposób, tracą całą swą energie i nie zaskarbiają sobie szacunku dzieci. 

Piąty typ:

Spójrzmy na piąty typ. Dolny dantian silny, a górny niezbyt rozwinięty. Jaka to osoba? To ktoś pełen witalności, ale bezmyślny. Gdybyś musiał być żołnierzem, a twój dowódca był by tego typu, to sugerowałbym zmienić jednostkę. Dlatego, że ci ludzie podejmują akcje bez zastanowienia, przemyślenia.

Szósty typ:

 

W szóstym typie dolny dantian jest silny, a śrokowy słaby lub zablokowany. To osoba pełna wigoru, ale bezduszna, bez serca. Na przykład, szef tyran, który bezlitośnie eksploatuje swoich pracowników. Ktoś, kto ma kamienne serce. 

Powyższe typy, to nie musi być charakterystyka jakiejś konkretnej osoby. To może być [tymczasowy] stan naszego umysłu lub struktury energetycznej. Trwa przez pewien czas.

 

Możesz przeskanować siebie i powiedzieć sobie: „przez ostatnie kilka miesięcy czuje się taki zamglony, może jestem teraz typem trzecim. Jestem serdeczny dla innych, ale pogubiony.” Wtedy możesz użyć pewnych ćwiczeń, aby to zharmonizować, rozwinąć to czego aktualnie brakuje.  

Sześć typów funkcjonowania dantianów (uproszczona charakterystyka)

8. KANAŁ CENTRALNY I SIÓDMY TYP

Jest takie ćwiczenie, którego po prostu możemy być świadomi, aby wyrównać niedobory. Tym kanałem energii jest centralny meridian. Biegnie on pionowo wzdłuż wszystkich trzech centr energii. Łączy się ze szczytem głowy i wystrzeliwuje wysoko w górę do nieba oraz łączy się z kroczem i wystrzeliwuje głęboko do wnętrza ziemi. Tak więc, czyni nas połączonymi z uniwersalną Qi.

Kiedy mówię centralny meridian, to mam na myśli centrum wewnątrz nas. Faktycznie, to cała ta energia faluje na zewnątrz, aby połączyć nas z uniwersalną Qi. Kiedykolwiek skupisz swą świadomość na kanale centralnym, to podłączasz się do uniwersum, szukając czegoś znacznie więcej. Nie tylko podłączasz się do uniwersalnej energii, lecz świadomość kanału centralnego sprawia, że stajesz się centrum uniwersum. Nie trzeba być nieśmiałym, jesteś centrum uniwersum. Gdy podłączasz się do kanału centralnego, to cały kosmos energii jest wokoło Ciebie. Ponieważ cały ten świat jest odbiciem umysłu. To Twoja świadomość tworzy cały Twój świat i sprawia, że jest prawdziwy. W innym wypadku, nie jest realny. Zgodnie z nową fizyką, poprzez samą obserwacje możemy wywoływać pewne zmiany. Bez aktu obserwacji, one nie wydarzają się. To znaczy, że nasz umysł odgrywa wielką rolę w tym świecie. Szczególnie w Twoim świecie.

Skieruj uwagę na kanał centralny i trzy dantiany, a połączysz się z uniwersalną kosmiczną Qi i sprawisz, że cały świat owinie się wokoło Ciebie. Będziesz jego centrum. Wtedy, jeśli się gdzieś przemieszczasz, to cały wszechświat przemieszcza się razem z Tobą. Kiedy płaczesz, to cały wszechświat wylewa łzy. Kiedy śmiejesz się, to dookoła wszystko rozkwita. To wszystko wokoło z Tobą rezonuje. Cały świat.

Dlatego chciałbym poświęcić chwilę, by wspomnieć jak korzystne jest choćby zwyczajne skupianie się na kanale centralnym.

Siódmy typ:

Kiedy masz już wszystkie te trzy centra w rozkwicie, ponieważ świadomość centralnego meridianu przechodzi przez nie wszystkie i wyrównuje je, to stajesz się typem siedem.

Wszystkie centra są harmonijnie rozjaśnione. W dawnych czasach, ale też teraz mówimy wtedy, że taka osoba ucieleśnia mądrość, miłość i witalność. W dawnych czasach takie osoby nazywano duchowymi mistrzami. W buddyzmie nazywamy je ZEN REN, prawdziwa osoba.

 

Czy my nie jesteśmy prawdziwi? )) No, też jesteśmy ))… ale bardziej prawdziwa osoba to taka, która rozwija 100 procent energii i sprawia, że wszystkie trzy dantiany w pełni rozkwitają, harmonijnie. 

4 Złote Koła

9. TRZY SKARBY, FENG SHUI I CZTERY „KOŁA ENERGII”

Gdy tylko jesteś bardzo dobrze połączone z całym uniwersum, no jesteś jego częścią, to wtedy tak naprawdę jesteś centrum wszechświata. Nazywamy to trzema skarbami: niebo, człowiek, ziemia.

Wewnątrz każego z tych skarbów mamy kolejne trzy skarby. W „Niebie” są to: słońce, księżyc i gwiazdy. W „Człowieku” są to: Jing, Qi i Shen, innymi słowy: dolny, środkowy i górny dantian. W „Ziemi” są to: woda, ogień i wiatr.

Tak poza tym, po chińsku wiatr to „Feng”, a woda – „shui”. Jeśli zestawimy to razem, to mamy „Feng Shui”. Tak więc, feng shui nie wydarza się tylko wewnątrz budynku, twego domu, czy w ogrodzie [powszechnie znane feng shui], ale wydarza się również wewnątrz Ciebie.

To, co posiadasz, twoje własności są przedłużeniem ciebie samego. Mamy pewne proste sposoby zmiany połączeń Qi z majątkiem, wtedy zmieniasz feng shui. Czynisz swoje rzeczy częścią siebie samego. Oddychasz razem ze swymi własnościami, a wtedy feng shui staje się niesłychanie mocno kompatybilne z Tobą.

Spójrzcie na ten ostatni slajd, który podsumowuje to wszystko. Zaczynając od dołu, dolny dantian związany jest z witalnością, zdrowiem, energią seksualną i mocą manifestacji (kreowania, materializowania, uzewnętrzniania). Domem tego jest „koło witalności”.

Drugim kołem, „kołem miłości” jest środkowy dantian, który związany jest z emocjami, uczuciami, związkami oraz mocą kochania. Górny dantian powiązany jest z mądrością, intuicją, inteligencją i mocą prowadzenia (bycia prowadzonym). Dom tego nazywany jest „domem mądrości”.

Centralny meridian związany jest z równowagą, integracją, doskonałością oraz mocą harmonizowania. Nazywamy go „domem harmonii”. Te nazwy wzięły się…  tak to określał mój mistrz. Zasadniczo to jest tak cenne, że powinno być nazywane „złotymi kołami”, złotym kołem witalności, miłości, mądrości i harmonii. To są mistrzowskie klucze rządzące dynamiką naszego szczęścia.

Czemu mówimy, że szczęście jest dynamiczne?

Szczęście, to nie coś co można osiągnąć i już jest. To dynamiczny stan. Gdy wszystkie te energetyczne koła w twoim ciele poruszają się harmonijnie wtedy twój duch szczęścia jest w stanie dostosować się do wszystkich różnych sytuacji. To jakbyś prowadził super potężny czterokołowiec. Wtedy nieważne czy jedziesz po nierównej lub śliskiej drodze. Nie ważne czy jedziesz w deszczu, w śniegu. Po prostu jedziesz po swojemu przez życie. Jedziesz z pewnością siebie i z mocą.

Kiedy ćwiczysz Yi Jin Jing  lub inne rodzaje Qigongu, od innych nauczycieli, to udoskonalasz te cztery koła. 

10. LEGENDARNY MNICH XIAO YAO (1889-1985)

(Część pierwszego rozdziału książki Roberta Penga: The Master Key: Qigong

Secrets for Vitality, Love, and Wisdom, Wyd. Sounds True, 2014)

Około 1889 roku w biednej rodzinie w małej, dawno zapomnianej wiosce na południu Chin urodził się chłopczyk. Fakty dotyczące jego wczesnych lat życia pozostają niejasne. Jego rodzice zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem, a osierocony chłopiec został powierzony krewnemu związanemu obowiązkiem opieki, który nie mógł sobie pozwolić na wykarmienie kolejnej osoby. Przyszłość chłopca rysowała się w czarnych barwach. Po dłuższym zastanowieniu, krewny postanowił przekazać chłopca opatowi świątyni Jiuyi, buddyjskiego klasztoru oddalonego o kilka dni drogi. Spakował kilka rzeczy dla dziecka i ostrożnie wyruszył z nim do lasu. Pomimo band bandytów grasujących w lasach, dotarli bezpiecznie do podstawy góry Śnieżny Szczyt i rozpoczęli mozolną wspinaczkę do klasztoru.

Klasztor został zbudowany wysoko w pobliżu szczytu, gdzie zdawał się unosić wśród chmur i ośnieżonych szczytów. Spokój tego kompleksu przemawiał do osób szukających schronienia przed wirującym chaosem życia, a duchowa aura świątyni, w której się znajdował, przyciągała dusze poszukujące duchowego oświecenia i ponadczasowej mądrości. Chociaż Świątynia Jiuyi była niewielkim klasztorem, w którym mieszkało zaledwie kilkudziesięciu mnichów, była czczona przez mieszkańców wioski jako sanktuarium, które wydało na świat niezwykłych mędrców o nadzwyczajnych mocach. Miejscowi często wędrowali zdradliwym, pięciogodzinnym szlakiem, który prowadził do klasztoru, aby otrzymać błogosławieństwo lub uzdrowienie.

Mężczyzna i chłopiec podążali teraz tym szlakiem, przedzierając się przez bujną roślinność i wspinając się na szereg pionowych skał, z których roztaczał się widok na niziny poniżej. Widok był zarówno oszałamiający, jak i olśniewający. W końcu dotarli do głównej bramy. Klasztor promieniował atmosferą tajemniczości i potęgi. Dormitoria i jadalnia tworzyły otoczony murem obwód czworokąta. Sosny rosnące na wewnętrznym dziedzińcu zmiękczały cegły i kamienie i wydzielały przyjemny zapach, który harmonijnie współgrał ze słodkim górskim powietrzem. Centralnym punktem klasztoru była świątynia stojąca na środku dziedzińca – podwyższony budynek wykonany z solidnego drewna z zakrzywionym dachem pokrytym jadeitowo-zielonymi dachówkami.

Wewnątrz świątyni stał wysoki na dwadzieścia stóp, lakierowany na złoty kolor Budda, siedzący w pozycji skrzyżowanej na kwiecie lotosu, uśmiechając się spokojnie, mijając spiralne kłęby kadzidła, które go spowijały i wpatrując się beznamiętnie w opary nieba, które płynęły jak niebiańska rzeka poza odległymi koronami drzew.

Dwaj zmęczeni podróżnicy z szacunkiem przekroczyli główną bramę, a mężczyzna poprosił o rozmowę z opatem. Wyjaśnił opatowi trudną sytuację sieroty, a opat zgodził się zaopiekować chłopcem. Mężczyzna pożegnał się z dzieckiem i szybko wrócił do swojej wioski.

Z czasem chłopiec zaadaptował się w nowym domu. Starsi mnisi stali się jego rodzicami, a młodsi starszymi braćmi. Był energicznym dzieckiem o spokojnym usposobieniu i otrzymał przydomek Xiao Yao, co oznacza “swobodnie płynący”. Nauczył się sztuk walki, sztuk leczenia i medytacji. Modlił się, studiował i ciężko trenował. Kiedy był starszy, odwiedzał inne klasztory, aby uczyć się specjalnych umiejętności od innych mistrzów. Przez kilka lat mieszkał w jaskini, medytując miesiącami bez przerwy. Xiao Yao opanował najbardziej zaawansowane praktyki i osiągnął najwyższe poziomy oświecenia.

Minęło wiele lat. Nauczyciele Xiao Yao zmarli, podobnie jak starsi mnisi, którzy go wychowywali. Piął się w górę hierarchii i stopniowo stał się jednym z najstarszych mnichów w świątyni Jiuyi. Był bardzo szanowany przez swoich rówieśników za mądrość i czczony w wioskach za swoje uzdrawiające moce. Miejscowi górale często powtarzali historie, które słyszeli o Xiao Yao, a jego reputacja stała się legendarna.

Jedna z popularnych opowieści dotyczyła zdarzenia, które miało miejsce w 1948 roku. Okrutny bandyta i jego gang ukryli się w lesie, napadając na podróżnych i rabując rolników. Pewnego razu bandyta zgwałcił młodą dziewczynę, a terror się rozszerzył. Lokalne władze były zbyt słabe, aby ich pokonać, więc grupa mieszkańców wsi wysłała przedstawiciela do świątyni Jiuyi, aby prosić o pomoc. Xiao Yao został wysłany, aby zająć się tą sprawą. Nikt nie wie na pewno, co się stało, ponieważ Xiao Yao poszedł do lasu sam, ale gang został rozwiązany, a niektórzy z jego byłych członków stali się jego uczniami….

Gdy wieści o tym incydencie i innych rozprzestrzeniły się po całej prowincji i poza nią, reputacja Xiao Yao stała się legendarna. Strumienie ludzi wyruszały na górę Snowy Peak przez cały rok, szukając jego uzdrowienia, błogosławieństwa i rady.

Materiały:

1.     My spiritual journey guided through my Master Xiaoyao

https://youtu.be/sXftbnb2vX0

 

2.     The Master Key: Qigong Secrets for Vitality, Love, and Wisdom

https://www.scribd.com/read/318342166/The-Master-Key-Qigong-Secrets-for-Vitality-Love-and-Wisdom