You are currently viewing BOJOWA BRAMA QIGONG. OPOWIEŚĆ O KIMNARZE – KSIĘCIU, POMOCNIKU KUCHENNYM, BODHISATTWIE, STRAŻNIKU KLASZTORU SHAOLIN  ORAZ O BOJOWYCH I MEDYCZNYCH TRADYCJACH RODZINY XU

BOJOWA BRAMA QIGONG. OPOWIEŚĆ O KIMNARZE – KSIĘCIU, POMOCNIKU KUCHENNYM, BODHISATTWIE, STRAŻNIKU KLASZTORU SHAOLIN ORAZ O BOJOWYCH I MEDYCZNYCH TRADYCJACH RODZINY XU

 

Brama jest po to, by przez nią przejść, a nie w niej utknąć.

 

W Qigong wszedłem poprzez bramę sztuk walki. To wybrałem, że pierwszy artykuł również będzie z niej wychodził. Szczególnie cenię rodzaj oraz system qigongu, który współcześnie nazywa się Zhong Yuan Qigong. Dla wielu, pewnie każdy człon tej nazwy jest dość zagadkowy, ale nie szkodzi. By na dzień dobry nie wikłać się w definicje, pozwólmy sobie zakręcić kołem czasu i przestrzeni i przenieśmy się do Klasztoru Shaolin. Niech będzie, że nie aż tak za daleko, o jakieś siedem wieków wstecz.

Wylądowaliśmy. Widzimy stromą, surową i skalistą ścianę góry Shaoshi. Jesteśmy o tycią drobinkę oszołomieni. W końcu takie podróże wstrząsają trochę mózgiem i trzeba chwili, by się zaadaptować do napływających zewsząd nowych wrażeń. Góra jest piękna, ale cóż to? Jest środek dnia, a coś zasłoniło Słońce. Rety, widzimy ogromną postać, która opiera swą bosą stopę o szczyt tej góry. Ale czad! W oddali widzimy jak setki uzbrojonych ludzi rozbiegają się w panicznej ucieczce na wszystkie możliwe strony.

               Chwila zachwytu mija, bo odzywa się intelekt. Mówi: To na pewno urojenie. Kurde, niedobrze! Przecież już w szkole podstawowej uczyliśmy się, że człowiek może mieć, co najwyżej 2 metry z niewielkim haczykiem. Jakiś pomniejszy wgląd nie daje jednak za wygraną i szepcze: Gdyby spojrzeć inaczej, to cóż nie jest urojeniem?!

               Doświadczenie było tylko chwilowe. Góra znów jest zwyczajna, nikt jej nie przygniata. Po uciekinierach, też ani śladu. Za to obok nas zjawia się mężczyzna o miłym spojrzeniu i ciepłym uśmiechu. Po chwili rozmowy okazuje się, że nazywa się Xu Mingtang, a jego rodzina stąd właśnie pochodzi. Jest uprzejmy i uracza nas swoją opowieścią. 

ZE STRON HISTORII LINII RODZINNEJ XU MINGTANGA

Urodziłem się w prowincji Henan, niedaleko od Klasztoru Shaolin. Moja rodzina i wszyscy moi przodkowie wywodzą swoje pochodzenie z tego miejsca. Tak się po prostu dzieje, że każdy w rodzinie posiada jedną lub dwie specjalizacje. Są zarówno mistrzami Kung-fu oraz uzdrowicielami, korzystającymi z metod, które dziś opisano by jako szamanistyczne, magiczne lub telurgiczne.

Nasi mężczyźni bardzo mocno praktykowali sztuki walki, a wielu z nich osiągało doskonałość i byli uważani za niepokonanych wojowników. Przez wiele stuleci, aż do powstania współczesnych Chin, takie umiejętności walki były kluczowe i wysoko cenione. Obejmowały zarówno rozwój ciała, jak i ducha, których wzmocnienie pozwalało osiągnąć wysokie cele.

Jednym z moich przodków był Książę Kimnara. W czasie panowania Dynastii Yuan wstąpił do Klasztoru Shaolin i został mnichem. Wieloletnia intensywna nauka i ciężki trening zahartowały go, wzmocniły jego ducha i ciało, pogłębiły świadomość, poszerzyły percepcje i perspektywę postrzegania świata. Stał się głównym wielkim mistrzem, który osiągnął poziom Pusso – co oznacza „jeden krok od poziomu Buddy”. Przez wiele lat pozostawał opiekuńczym Bodhisatwą Klasztoru Shaolin, jego Hu Fa.

HU FA – STRAŻNIK, OPIEKUN

Hu Fa oznacza strażnika i opiekuna. Ochrania strzeżone przez siebie obiekty od wszelkich zagrożeń, włączając w to: napad, atak złych duchów lub istot z naszego oraz z niższych światów. W zależności od tego, co wymagało ochrony, bardzo często Hu Fa wybierano spośród słynnych wojowników, czołowych postaci publicznych i wybitnych uczonych. Każdy klasztor umieszczał posągi Hu Fa po obu stronach wejścia. Strażnicy zazwyczaj nosili zbroję swoich czasów, mieli surowe twarze i stali w przerażających pozach. W wielu świątyniach Hu Fa stoją przy wejściach do ich wewnętrznych sal. Bardzo często umieszczane są po bokach szanowanych i czczonych postaci, takich jak Budda, cesarze, itp. Wizerunki Hu Fa są również umieszczana na drzwiach budynków urzędowych, a także mieszkalnych. Im wyższy poziom umiejętności wojownika, tym ważniejszych strzegł obiektów – od tajemnych komnat w cesarskim zamku, po całe systemy nauk, za którymi podąża wiele pokoleń adeptów.

Później, jako wyróżnienie za swoje niezwykłe zasługi pro vita, książę Kimnara stał się głównym Hu Fa Zhong Yuan Qigong i zachowuje ten tytuł do dnia dzisiejszego.

W tamtych czasach życie klasztoru było bardziej zorganizowane i znacznie bogatsze niż życie poza nim. Dlatego bardzo często klasztory były narażone na najazdy rabusiów. Wielu ludzi z ochotą sięgało po nieswoje. Czasami napady były przeprowadzane przez lokalnych bandytów; innym razem przez osoby z sąsiednich lenn.

Rola strażników lub opiekunów klasztoru nie polegała jedynie na zdolności do walki i nauczaniu innych, jak odpierać wrogie inwazje. Wielcy mistrzowie Kung-fu byli w stanie z wyprzedzeniem dowiedzieć się o przygotowaniach do zbliżających się ataków – mogli czuć, słyszeć i ostatecznie zmieniać myśli agresorów.

Na przykład, podczas ćwiczeń lub medytacji, Hu Fa klasztoru otrzymywał informację, że niektórzy ludzie opracowują plan ataku. Wtedy mógł wpłynąć na tok myślenia przywódcy bandy, w taki sposób, że ów dowódca całkowicie zapominał, o tym klasztorze. Mógł zmieniać umysł tego przywódcy lub przekierować jego uwagę na inny obiekt, może nawet na sąsiedni klasztor. To była główna umiejętność Hu Fa – zapobieganie walce, zatrzymanie natarcia, zanim dotarłoby do bram klasztoru. Mój przodek, książę Kimnara, był tego rodzaju Hu Fa. Ludzie mówią o nim wiele niezwykłych rzeczy. W szczególności wyróżnia się jedna historia.

OBRONA KLASZTORU PRZED WROGĄ ARMIĄ 

Pewnego razu, podczas wojny, pod murami klasztoru Shaolin zebrała się wielka armia. Przygotowywała się do natarcia. Byłaby to nierówna konfrontacja między napastnikami a obrońcami. Wynik bitwy wydawał się przesądzony. Jednakże, otwarto bramę, przez którą wyszedł Kimnara. Uważano go za zwykłego mnicha w klasztorze. W pewnym momencie zaczął się powiększać. Tuż przed oczami wszystkich tam zgromadzonych. Stawał się coraz wyższy i wyższy. Aż przerósł góry, otaczające klasztor.

Wkrótce jego głowa zniknęła za chmurami. A potem postawił stopę na szczycie pobliskiej góry i ułożył kij w swoje ręce, jakby przygotowywał się do bitwy. Wrogie wojska były przerażone i uciekły. Klasztor został uratowany. Po tym wydarzeniu zdumieni mnisi zdali sobie sprawę, jak wysoki poziom osiągnął ich brat. Poprosili go, aby został Hu Fa klasztoru Shaolin.

ODEJŚCIE ZE ŚWIATA BEZ POZOSTAWIENIA CIAŁA

Przez wiele kolejnych lat Kimnara dalej ćwiczył i pomagał ludziom. Wzniósł się na następny poziom i opuścił ten świat bez umierania. Zniknął, zabrawszy swoje ciało ze sobą. W tym wyższym świecie, do którego się udał wciąż pozostaje Hu Fa, już nie tylko Klasztoru Shaolin, ale całego systemu Zhong Yuan Qigong.

PAWILON KIMNARY

Klasztor Shaolin ma specjalny pawilon poświęcony Bodhisattwie Kimnarze. Zgodnie z tradycją umieszczono tam trzy jego posągi – jeden z drzewa palmowego, drugi z brązu, a trzeci z żelaza.  Pierwszy, przedstawia Kimnarę, który przybył do klasztoru po raz pierwszy. 

Drugi posąg ukazuje Kimnarę ze stopą na szczycie góry – na pamiątkę tego niezwykłego wydarzenia lub, jak kto woli,  legendy. Trzeci posąg pokazuje, że Kimnara przebywa w innym, wyższym świecie

TRADYCJE BOJOWE RODZINY XU I ICH ODŁOŻENIE

Trzeba powiedzieć, że wszyscy mężczyźni z rodziny Xu, przez wiele pokoleń, aż do mojego dziadka, bardzo ściśle kultywowali te same tradycje Shaolinskiego Kung-fu. Mój pradziadek ze strony ojca miał wielu braci, z których wszyscy byli niezrównani w tej sztuce.

Jednak w okresie ostatnich wojen (począwszy od wojny z Japonią, a skończywszy na ustanowieniu niepodległości Chin i proklamowaniu Chińskiej Republiki Ludowej), wszyscy, którzy opanowali Kung-fu, zostali powołani do armii. Sytuacja jednak się zmieniła – strategią walki zaczęła rządzić broń palna, zamiast sztuka walki i walka wręcz. W rezultacie wielu wielkich mistrzów zginęło na wojnie. Nasza rodzina nie uniknęła tej tragedii.

Wszystko to wydarzyło się na długo przed moim urodzeniem i nie znam wszystkich szczegółów. Wiem, że niewielu przeżyło. Zmarli wszyscy bracia mojego pradziadka. Z tego powódu jego syn, mój dziadek, nie wyspecjalizował się w Kung-fu. Zamiast tego obrał inny kurs, zostając stolarzem i producentem mebli. W tamtych czasach wszyscy bali się otwarcie pokazywać swoją wiedzę o Kung-fu. Było tak dlatego, że powoływano wtedy do armii nawet słynnych mistrzów, i wysyłano do miejsc, z których nikt nigdy nie powrócił.

Te wydarzenia spowodowały, że mój dziadek, wbrew wszelkim tradycjom rodzinnym, błagał ojca, aby nie praktykował Kung-fu, ale studiował medycynę. Nie chciał, aby jego syn był po prostu uzdrowicielem w tradycji rodzinnej, ale prawdziwym profesjonalistą.

OJCIEC XU MINGTANGA

Mój ojciec został lekarzem, chirurgiem. Wyglądało na to, że ma niezwykłe zdolności, którymi zadziwiał kolegów i pacjentów. Bardzo często dotyk jego dłoni uśmierzał ból w sposób podobny do znieczulenia. Robiąc manualne badanie bolesnych obszarów, był w stanie zdefiniować problemy. Ta szczególna jakość jego rąk w dużym stopniu pomagała pacjentom po operacji.

Przez długi czas mój ojciec nawet nie podejrzewał, że ta jego umiejętność jest czymś wyjątkowym. Myślał, że każdy może to zrobić. Sam odczułem to wyraźnie, gdy miałem osiem lat. Teraz rozumiem, że jego ręce miały szczególny rodzaj energii, która umożliwiła mu znieczulenie bólu. Co więcej, w porównaniu z innymi lekarzami, jego pacjenci mieli najniższy odsetek powikłań pooperacyjnych. Zazwyczaj nie dotykały ich też żadne procesy zapalne.

Wszystkie te czynniki sprawiły, że mój ojciec w bardzo młodym wieku stał się sławnym i szanowanym lekarzem. To z kolei skomplikowało mu życie. Komplikacje te wynikały z faktu, że miał wielu przyjaciół i znajomych. Często przychodzili i szukali usług diagnostycznych, leczniczych i konsultacyjnych. Zdarzało się, że nawet w środku nocy. Albo też w ciągu dnia, ale zaraz po tym jak był po przeprowadzaniu skomplikowanych operacji. Podczas własnych wakacji bywał wzywany nawet do innego miasta. Ludzie nie myśleli, że takie zaangażowanie rujnuje jego plany, przerywa odpoczynek i odrywa go od rodziny. Niemniej jednak mój ojciec nigdy nie odmówił pomocy.

ŻYCIE XU MINGTANGA NA TERENIE SZPITALA W LATACH MŁODZIEŃCZYCH

Wczesne dzieciństwo i lata szkolne spędziłem na terenie szpitala, gdzie obserwowałem pacjentów, ich choroby i metody leczenia różnych lekarzy. Początkowo było to mimowolne. Później, sam to inicjowałem. Absorbowałem medyczną wiedzę, uczestnicząc w dyskusjach na temat diagnozy, badań pooperacyjnych i konsultacji.

Dlatego moje pragnienie pójścia na Uniwersytet Medyczny było naturalne i logiczne. Jednak mój ojciec uniemożliwił mi spełnienie tych pragnień. Uważał medycynę za bardzo wymagającą karierę. Lekarze w Chinach mieszkają bardzo blisko swoich klinik, czasami nawet na ich terenie. W konsekwencji, w dowolnym momencie mogą być wzywani  do pacjentów.

W taki sam sposób, w jaki mój dziadek, opierając się na własnym gorzkim doświadczeniu, nie chciał, aby jego syn – mój ojciec – poszedł w jego ślady, praktykując Kung-fu; mój ojciec nie chciał, abym powtórzył jego doświadczenia w karierze medycznej. Nie chciał skazać syna na takie życie, w którym nie ma miejsca na bycie sobą.

Dlatego, za zgodą mojego ojca, wybrałem to, co wtedy wydawało się być najbardziej nowoczesnym i obiecującym kierunkiem – technologią informacyjną. Wszystko to jednak miało miejsce znacznie później, po wielu innych istotnych wydarzeniach, takich jak…

* * *

Zamyśliliśmy się przez chwilę, zapatrzyliśmy w niebo, a gdy spojrzeliśmy na naszego rozmówcę, to okazało się, że już go tam nie ma. Co więcej, znów jesteśmy w swoim zwyczajowym miejscu.

cdn.